sobota, 10 października 2015

Część VI


Mając na sobie tylko bokserki zszedłem na dół. Głowa mi ciągle pulsowała,  potrzebowałem tabletke i wodę. Wszedłem do kuchni, w której siedzieli Zayn, Perrie, Niall i Liam.
- Witajcie księżniczki.
- Nawet na kacu jesteś dupkiem. - jęknął Zayn. Olewając jego odpowiedź podszedłem do szafki, wyjąłem z niej moje lekarswo, sięgnąłe po wodę i popiłem.
- Harry wstał? - zapytał gospodarz. 
- Nie ma go. - wskoczyłem na blat i oparłem głowę o lodówkę. 
- Musze się położyć. - jęknął Liam.
- Idę z tobą. - Horan dołączył do niego.
- Jak to nie ma? - podniósł brew i potarł plecy Pezz, która opierała się na stole. Wzruszyłem ramionami.
- Jak wstałem to go nie było. - ziewnąłem - Pewnie się przestraszył tego co robiliśmy. - przymknąłem oczy.
- Co? - odezwała się blondynka. 
- Zrobił mi loda, cholera dobry jest. Zastanawiam się czy na pewno jest taką dziewicą czy tylko udaje.
- Czekaj, czekaj! 
- Perrie, kurwa, ciszej. - spojrzałem na nią.
- Jak on... serio?!
- Tak serio. Jezu dziewczyno ciszej proszę. 
- Nie wierzę. - Malik miał szeroko otwarte oczy.
- Uh. - zszedłem z blatu - Idę spać, umieram. Zero spokoju w tym domu!

- To jak, kiedy się widzimy? - szepnął mi do ucha jakiś chłopak z równoległej klasy. Przewróciłem oczami.
- Nigdy, dasz mi już święty spokój? - odsunąłem się od niego.
- Louis, wiem, że mnie pragniesz. - uśmiechnął się pewnie. 
- Pragnę ciebie tak samo jak dziewczyny, oops. 
- Po co siebie okłamujesz? 
- Człowieku... - miałem po raz kolejny kazać mu spierdalać, ale ujrzałem Marcela - Widzisz go? - wskazałem na loczka, odwrócił głowę i pokiwał głową. 
- Co za dziwak, nie? - zaśmiał się, a ja miałem mu ochotę przywalić. Nie ruszyło mnie to tylko... tylko ja mam do tego prawo, żeby go przezywać! Nikt inny! 
- Wole wypieprzyć Marcela, zamiast ciebie. A teraz wybacz idę do niego. - z uśmiechem ruszyłem w jego stronę.
- Co?! - usłyszałem za sobą. Podniosłem rękę i pokazałem mu środkowy palec. Stał to mnie tyłem przy swojej szafce. Podszedłem do niego i objąłem go w pasie.
- Witaj. - przestraszony się ode mnie odsunął.
- Oh L-louis to t-ty.
- To ja. Więc, co tam u ciebie? - oparłem się o metalowy mebel.
- Uh d-dobrze? A-a u ciebie?
- Właśnie uciekłem od mojego adoratora, który pragnie mnie wypieprzyć, co jest niemożliwe, bo to ja jestem tym na górze, albo chce zostać wypieprzonym, co równie jest niemożliwe, bo go nie dotkne nawet patykiem w tą jego pragnącą mojego dotyku dziurę. - rumieniec odkrył jego blade policzki, a usta wygięły się w małym uśmiechu. - Co ci tak wesoło?
- N-nic.
- Marcel, no mów. 
- T-to jest głupie. - odwrócił wzrok.
- Słyszałem głupsze rzeczy, uwierz. - zamknął szafkę i oparł się o nią, dalej unikając mojego wzroku.
- B-bo t-ty...
- Spróbuj bez jąkania się, okey? Ja nie gryzę. No może czasami. - poruszyłem znacząco brawami ale tego nie zauważył. 
- Ty powiedziałeś, że g-go nie dotkniesz, a j-ja jestem gorszy od n-niego, a t-to zrobiłeś. - wydusił z sobie cicho.
- Kto powiedział, że jesteś gorszy. - wszyscy, ale pomińmy to - Gdybyś zaczął się inaczej ubierać i nie byłbyś taki aspołeczny to na pewno by za tobą latali. - ale ja tego nie chce. Co? Nie, nie, nie. Lata mi to i powiewa. Ja go chce tylko przelecieć. O tak! Dlatego miałem taką myśl, chce być jego pierwszym i tyle. Wzruszył ramionami. Brunet dalej się w nas wpatrywał. 
- Marcel? - odwrócił się w moją stronę i uniósł brew - Pocałuje cię teraz. - niepozwalając mu odpowiedzieć popchnąłem go na szafkę i złączyłem nasze usta.
Objąłem go za szyją i mocniej nas do siebie przycisnąłem. Opierał się, ale po chwili zaczął odpowiadać nieśmiało na pocałunek. Poczułem jak niepewnie obejmuje mnie w pasie.
Czułem wzrok wszystkich, którzy byli na korytarzu. Ja bad boy, który pieprzy kogo chce całuje się z nieśmiałym Marcelem, który nie ma nawet znajomych. I dobrze, niech wiedzą, że on jest mój, że tylko ja to mogę z nim to robić nikt inny. Przerwałem nasz pocałunek, musnąłem jego policzek swoim nosem i szepnąłem mu do ucha - Chodź do łazienki. 
- Po co? - również mówił tym samym tonem.
- Zobaczysz. - uśmiechnąłem się słodko, złapałem go za dłoń i zaprowadziłem nas do pomieszczenia. Słyszałem rozmowy, które wymieniali między sobą inni, na to tylko ścisnąłem mocniej jego dłoń. Otworzyłem mu drzwi i przed wejściem do środka jeszcze raz pokazałem ten sam piękny gest jemu. Stał tam cały czerwony na twarzy i zdziwiony. 
Zamknąłem za nami drzwi i ruszyłem w stronę ostatniej kabiny.
- No chodź. 
Zamknąłem za nami drzwiczki i ponownie go pocałowałem.
- L-louis. - odsunął się ode mnie - L-lekcja się zaraz z-zacznie.
- Jeżeli ominiemy jedną nic nam się nie stanie. - popchnąłem go na ubikacje, usiadłem na jego biodrach i zacząłem muskać ustami jego szyję. Poczułem jak się wierci - Czułe miejsce, hm? - polizałem ją.
- N-nie wiem.
- Ale ja tak. - zacząłem rozpinać jego granatową koszulę, następnie polizałem jego wystające obojczyki.
- C-co ty r-robisz? - wróciłem do jego ust, cmoknąłem je.
- Mam zamiar ci się odwdzięczyć za piątek. 
- C-co?! - spojrzał na mnie przestraszony. Odsunąłem nasze twarze od siebie i spojrzałem w jego zielone oczy.
- Mam zamiar ci obciągnąć.
- T-ty, co?! - wywróciłem oczami, dziewica.
- Chcesz szczegóły? Okey. Mam zamiar cię podniecić do granic możliwości. - przejechałem palcem po jego uchu - Późnej zdejmę z ciebie spodnie i bokserki, które będą opinać twojego twardego kutasa, następnie chwycę go w dłoń, zacznę powoli ci obciągać, żebyś mnie błagał o więcej. Kiedy będziesz dochodził zacznę cię ssać, żebyś doszedł w moje usta. Połknę twoją spermę, albo dam ci ją prosto z moich ust do twoich, żebyś mógł siebie posmakować. - jego usta były szeroko otwarte, tak samo jak oczy. Nie mogłem się powstrzymać i chwyciłem jego wargę w swoje zęby, pociągnąłem go do przodu za nią, puściłem i polizałem. 
- A-ale...
- Pragnę cię Marcel. Tak bardzo. 
- M-mnie? P-przecież ja nie j-jestem k-kimś dosk-konałym i...
- Nie rób takiej romantycznej atmosfery. - nie mówiąc nic więcej pocałowałem go, położyłem swoje dłonie na jego łopatkach i zacząłem poruszać biodrami. Przeniosłem je na jego szyję, później klatkę, odpiąłem resztę guzików i zdjąłem ją z niego. Przesunąłem się do tyłu, jedną dłonią chwyciłem jego włosy, drugą zacząłem macać przez spodnie jego kutasa. Jękną i się zarumienił, uśmiechnąłem się do niego i całkowicie z niego zszedłem, kucnąłem przed jego nogami i zacząłem rozpinać mu pasek, patrzył w bok. 
- Wstań. - rozkazałem, przygryzł wargę i wykonał moje polecenie. Posłuszny - pomyślałem. Zsunąłem je do ud - Siadaj. - kiedy to zrobił zdjąłem je całkowicie, rozsunąłem jego nogi i przysunąłem się bliżej. Polizałem jego udo i zrobiłem na nim malinkę.
- C-co ty? - podniosłem wzrok na jego twarz.
- Jesteś mój. - przygryzł wargę, spojrzałem na jego spore wybrzuszenie w czarnych bokserkach, oblizałem wargi i chwyciłem bieliznę w dłonie, zsunąłem ją w dół, a jego kutas z niej "wyskoczył" i uderzył o jego brzuch. Cały czerwony i mokry od preejakulatu. 
- Kto by pomyślał, że trzymasz takiego ogiera w majteczkach. - chwyciłem go i zacząłem mu obciągać. Przejechałem kciukiem po jego główce, na co odchylił głowę do tyłu i cichutko zajęczał. Obniżyłem ją na sam dół i zacząłem pieścić jego jądra.
- Dalej, nie powstrzymuj się. Chce cię słyszeć Marcel. - pomachał przecząco głową. Ścinąłem je mocniej i zacząłem robić szybsze ruchy na nim. Mój "przyjaciel" naciskał na moje spodnie, wstałem i zdjąłem z siebie dolne ubrania, powróciłem do poprzedniej pozycji, pochyliłem się i polizałem go.
- Oh! - wydał z siebie jęk.
- Właśnie tak. - chwyciłem siebie i zacząłem i sobie obciągać. Zassałem jego główkę i zacząłem drażnić jego szczelinę. Odsunąłem się od niego ustami i dalej zacząłem pracować swoją dłonią. Ponownie się podniosłem - nie przerywając obydwóch czynności - i wpiłem się w jego malinowe wargi. Przejechałem językiem po nich, a on pozwolił mi na polizanie jego podniebienia. 
- J-ja... 
- Dalej, dojdź, dojdź dla mnie. - schyliłem się i ponownie wziąłem go w usta, brałem go do połowy nimi, czekając na jego jak i mój orgazm, który się powoli zbliżał. 
- Louis! - krzyknął, wystrzelił, połowę połknąłem, a drugą podarowałem mu przez pocałunek. Po chwili doszedłem na jego bladą klatkę. 
- Kurwa. - oparłem się o białe kafelki i westchnąłem. Marcel siedział cały spocony i dyszał, odepchnąłem się od nich, chwyciłem papier w rękę, urwałem kawałek i zacząłem go czyścić. Kiedy nasze oddechy się uspokoiły i byliśmy ubrani chciał jak najszybciej stąd uciec - ponownie. Jednak tym razem mu na to nie pozwoliłem. 
- Tak bez pożegnania? - znowu.
- L-lekcja... - chwyciłem go za tył szyi i złożyłem na jego ustach długi pocałunek.
- Idź. - pokiwał głową i odszedł.
Cztery punkty za nami jeszcze zostały mi trzy i nasza znajomość się kończy mój drogi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz