wtorek, 20 października 2015

Epilog - SAD END

Te dwa epilogi nie będą za bardzo się od siebie różnić!

Niektórzy pytali mnie o drugą część, której niestety nie będzie. Miał to być shot, ale byłby za długi, więc postanowiłam zrobić tego ff. Więc, żegnamy się już na zawsze z tym ff! Miłego czytania x.

Do: Harry
Masz ochotę na spacer/rower? 

Od: Harry
Okey

Do: Harry
Będę za 15 minut, bierz strój!:)

Od: Harry
Okey

Do: Harry
Znasz jakieś inne słowo?

Od: Harry
...

Przewrócił oczami, spakował ręcznik i kompielówki oczywiście nie zapominając o dwóch innych ważnych rzeczach. Był piątek, tydzień po założeniu się, Louis postanowił dzisiaj to zrobić. Przez cały ten czas do dzisiaj spędzał z Harrym każdą wolną chwilę. Zrobił się wobec niego milszy i czulszy.
Zaufanie - najważniejsza rzecz w tym wszystkim.
Ze skupieniem analizował to czy wszystko ze sobą zabrał po czym zbiegł na dół.
- Mamo? Gdzie masz klucze od garażu? - kobieta wyszła z salonu i wyjęła je z kieszeni swojej kurtki.
- Bierzesz rower?
- Tak, jedziemy nad jezioro.
- Z Harrym, tak?
- Mhm. - ruszył w stronę wyjścia.
- Lou? - zawołała za nim matka - Ciesze się, że znalazłeś kogoś takiego jak Harry. - powiedziała szczerze. Louis prosił Boga, żeby go stąd zabrał. Bo serio? Po co ona się wtrącała.
- Ja też i em, nie wracam chyba dzisiaj na noc. - kobieta pokiwała przecząco głową z westchnieniem.
- Louis.
- Też cię kocham, pa! - wyszedł z domu i ruszył w stronę garażu, wyciągnął z niego czerwony rower, jak najciszej tylko potrafił odłożył klucze na komode w przedpokoju i ruszył. Po kilku minutach znajdował się przed znanym domem i zapukał.
- Dzień dobry! - powiedział z fałszywą uprzejmnością.
- Czego chcesz? - zapytał sucho starszy Styles.
- Pana syna? - zły krok.
- Mówiłem ci żebyś się...
- Jezu, zluzuj człowieku. Też mówiłem, że go nawet kijem nie dotknę. - taki żarcik. W miły i nadzwyczaj uprzejmy sposób wepchnął się do ich domu i ruszył do pokoju drugiego.
- Gotowy? - zapytał kiedy był już w nim.
- Um, tak. 
Wyszli z domu Harrego i pojechali nad malutkie jezioro, na które rzadko kto przychodził. Może dlatego, że było ono trochę daleko, droga do niego była zakrzaczona i mało osób o nim wiedziało. Po półgodzinnej jeździe dotarli tam. Rowery oparli o drzewo, rozłożyli koc i usiedli na nim. Louis zdjął z siebie ubrania, wyjął z plecaka kąpielówki i zdjął bokserki.
- Co jest? - zapytał ze śmiechem drugiego.
- N-nic. - odpowiedział rumieniąc się.
- Jakbyś mnie takiego nie widział. - powiedział zalotnie i puścił mu oczko, następnie założył je na siebie - Idziemy do wody?
- Um, ok. - Harry powoli zdjął z siebie ubrania, ku nieszczęściu Lou miał na sobie kąpielówki.
Louis nie czekając na niego wskoczył do wody na tak zwaną bombę chlapiąc loczka.
- No wchodź! 
- J-już. - Styles doszedł do brzegu z innej strony i podpłynął do niego. Tommo zaczął pozwoli pływać na plecach i wpatrywał się w błękitne niebo. Za to Harry nie wiedział co ma ze sobą zrobić i stał w miejscu.
- Robimy jakiś zakład? Kto dłużej wytrzyma pod wodą? - zapytał Louis.
- Um, nie.
- Dlaczego? - podpłynął do niego i położył na jego ramionach swoje dłonie.
- Nie chce.
- To może wyścigi? - do głowy Louisa wpadł prosty, ale za to może i skuteczny pomysł - Ten który wygra, może mieć jedno życzenie. - Harry zmarszczył czoło.
- Może wygrany ma dwa, a przegrany jedno? - zaproponował.
- Aż tak chcesz te jedno życzenie? - parsknął śmiechem i podrapał go za uchem - Niech ci będzie. - podpłynęli na brzeg - Trzy, dwa, jeden, start!
I ruszyli, mieli popłynąć do połowy i z powrotem. Na początku Harry wygrywał, ale po sekundzie Louis go wyprzedził. Wyszło na to, że zdyszeni opadli na piasek, Harry z jednym, Louis z dwoma.
Leżeli i próbowali zacząć równomiernie oddychać.
- Więc. - zaczął Lou - Jakie jest twoje życzenie? - spojrzał na niego, jego mokre włosy opadały mu na twarz, więc je z niej zgarnął. Harry mocno się zarumienił.
- Pytanie.
- No mów. - powiedział ciepło i położył się na boku opierając głowę o dłoń.
- Um, dlaczego się ze mną jeszcze-e zada-ajesz? - zielone oczy były w niego wpatrzone.
- Bo cię lubię. - odpowiedział szybko, może zbyt szybko.
- M-mnie?
- Tak? Dlaczego nie. - zaczął pocierać kciukiem jego wystający obojczyk - Poznałem cię, wydajesz się świetny, nawet nie wydajesz, ty taki jesteś.- i okey, może do końca nie kłamał, bo Harry był nawet okey, ale to tylko seks więc nad czym ma się zastanawiać? Tak myślał i taką miał nadzieję.
Louis spojrzał na jego malinowe usta, które zakrył swoimi w króciutkim pocałunku.
- Idziemy na koc? - nie czekając na odpowiedź opłukał się w wodzie od piachu, wytarł się ręcznikiem i usiadł na nim, a zaraz dołączył do niego Hazz.
- A jakie są twoje życzenia? - zapytał niepewnie, szatyn wzruszył ramionami, udając, że się zamyśla. W rzeczywistości wiedział jakie jest jedno. Położył się na kocu ciągnąć za sobą drugiego chłopaka i wtulił się w jego klatkę. 
Nie odpowiadając na jego wcześniejsze pytanie zaczął całować jego klatkę, szyję, a następnie wpił się w jego usta.
- Kochaj się ze mną. - szepnął w nie. Styles zesztywniał - Nie martw się, nie zranie cię, nie zostawię. - szeptał dalej, jednocześnie jeżdżąc dłonią po jego nagich plecach.
Harry uległ, nie mógł odrzucić tego uczucia. Całowali się długo po czym L zdjął z nich resztki odzieży. Ich penisy leżały koło siebie na brzuchu loczka i ocierały się o siebie w rytmie ich ruchów. Louis wyjął z plecaka lubrykant i prezerwatywe, schylił się i zlizał z drugiego preejakulat, nałożył na swoje palce dużo żelu i włożył jeden w Harrego. Ten wygiął się w łuk. Żeby odciągnąć myślenie o bólu Louis zaczął mu obciągać ręką jednocześnie wsuwając w niego palec, a później następne.
- Jesteś gotowy? - wyszeptał mu do ucha po czym je przygryzł.
- N-nie wiem. 
- Sprawia ci to przyjemność? - zapytał dalej nie przerywając pracy palców.
- T-tak.
- Czyli mamy odpowiedź. - powiedział w jego szyję i pocałował go tam, żeby zaraz zostawić po sobie ślad.
Usadowił się między jego rozłożonymi nogami i pocierał jego lewe udo, a drugą dłonią zakładał na siebie gumkę, a następnie zimny żel. Tommo chwycił go za biodra ściskając je lekko i pocierając kości biodrowe - które cholernie kochał.
Wolno wszedł w niego i został tam na chwilę w bez ruchu. 
- Jest dobrze. - musnął ustami jego.
- Mhm. - jęknął kiedy szatyn się w nim poruszył. Speszył się i zacisnął usta, żeby nie wydobył się z nich żaden dźwięk.
- Jęcz, mów, krzycz. - jęczał co pchnięcie Louis. Uwielbiał kiedy jego partner był głośny. Polizał i zassał sutka Harrego, na co ten głośno zajęczał. - Grzeczny chłopczyk.
- O Boże! - krzyknął kiedy szatyn trafił w jego prostatę - Tam Louis, tam. - prawie, że łkał. To było zupełnie co innego od tych wszystkich rzeczy, które robili. To było o wiele lepsze, doskonalsze.
- Ja, uh... - Louis zawisł nad nim i stanowczo go pocałował, jęczeli sobie nawzajem w usta. - Dojdę zaraz uh.
Po trzech minutach obudwoje leżeli nadzy i spełnieni nad brzegiem jeziora. Byli spoceni i brudni od spermy Harrego, która wytrysnęła na ich nagie klatki.
Z rumieńcami - Harrego - i cichym śmiechem - Louisa - weszli do wody zmywając z siebie ciecz. Położyli się ponownie na kocu tym razem po to, żeby się osuszyć i opalić, przez promienie, które na nich padały poprzez gałęzie drzew.
Droga powrotna zajęła im więcej czasu. Z wiadomych przyczyn. Kiedy już byli w domu Stylesów zjedli kolację i zmęczeni położyli się spać. Tak przynajmniej myśleli.
Harry wtulony w klatkę szatyna myślał z uśmiechem nad dzisiejszym dniem, Louis zaś obejmując go rozmyślał nad tym co będzie. Wiedział już, że było to tylko pragnienie. On był dla niego słodki i te inne bzdury, ale nie czuł nic więcej.
Obudzili się w jednym łóżku pierwszy raz.

~•~•~•~

- Louis, muszę iść.
- Ale... - musiał z nim o tym porozmawiać.
- Mam francuski.
- Ugh, okey. 
Harry pomachał mu i odszedł, a na jego miejscu pojawił się drugi chłopak.
- Co tam kochaniutki?
- Stul pysk. - wysyczał.
- Udało się? - Louis wyjął telefon i pokazał mu zdjęcie - No nieźle! Kase przyniose ci jutro.
- Mam nadzieje.

~•~•~•~

Z głośników wydobyły się głosy.

- Czego? 
- Słyszałem, że jesteś z Marcelem.
- Nie? 

Co do cholery? Przeszło przez myśl szatynowi.

- I słyszałem również, że chcesz go wypieprzyć.
- Czego chcesz?
- To prawda?
- Gówno powinno cię to interesować.
- Tommo. - śmiech - Spokojnie, chciałem się tylko upewnić i chciałem się założyć.
- O co niby? 
- Masz tydzień, żeby go przelecieć.

Jakim prawem ten chuj go nagrał?! I wyjawił ich sekret? 

- Co? Ciebie chyba popierdoliło! 
- Czemu nie? Chyba, że zakochałeś się w naszym drogim Marcelku.
- N-nie. 
- Więc? Przegrany daje 200 funtów.
- Zgoda.
- Drodzy państwo! Zakład wygrał Louis Tomlinson! 

Wszystkie pary oczu w klasie spoczywały na nim. Nie przejmując się nauczycielem i resztą gwałtownie wstał i wybiegł z klasy. Pobiegł na pierwsze piętro i kiedy miał wbiec na następne ujrzał wysoką sylwetkę i loki, chłopak zbiegał na dół z drugiej strony, Tomlinson wziął głęboki wdech i zbiegł na dół. Harry nie patrząc przed siebie, ze szlochem chciał wybiec ze szkoły i nie wrócić tu nigdy. Nie martw się, nie zranie cię, nie zostawię. Czuł się jak ostatnia dziwka, spojrzenia w klasie lądowały na nim, jedne współczujące drugie roześmiane. Chciał zamknąć się w pokoju i nie wychodzić z niego. Wpadł na kogoś, przeprosił i spojrzał na niego.
- Przepraszam. - wychrypiał Lou.
- Nienawidzę cię. - wysyczał - Nienawidzę! Odsuń się. Louis odejdź!
- Przepraszam okey!
- To n-nic nie d-da.
- Ja...
- Co ja? Jestem świnią? Ja prze-epraszam? Słysza-ałem już t-to.- przerwał mu.
- Wybacz mi.
- Co?! Chy-yba sobie ża-artujesz! - Styles wpatrywał się w niego z szokiem. - Po tym?! - ominął go i chwycił za klamkę, żeby stąd wyjść, żeby móc zakryć się kołdrą.
- Przepraszam okey?!
- Mam dwie tajemnice. - odwrócił się w jego stronę.
- Jakie? - spojrzał w jego zielone oczy.
- Chciałem to zrobić z osobą, którą kocham. Chciałem jej się oddać, pokazać jej, że należe tylko do niej.
- Naprawdę mi przykro.
- To ty. - wyszeptał cichutko - Dlatego się zgadzałem, dla ciebie, kocham cię.
Dzwonek.
- Ja... Ja mam jeszcze jedno życzenie.
- J-jakie? - zapytał z wahaniem.
- Spróbuj o tym zapomnieć, o mnie. To był tylko skok w bok. Wiem, że cię zraniłem, że ciągle to robie, ale taki jestem. - wzruszył ramionami.
- Pieprz się, wiesz?

~•~•~•~

Louis siedział oparty o mur szkoły, obok niego siedział chłopak. Głowę miał opartą na ramieniu L. To był ostatni rok szkoły później zostają studia lub praca.
Louis ujrzał wysoką sylwetke. Zmienił się, każdy to zauważył, ale najbardziej on. Jego loki trochę urosły i nie nakładał już na nie żelu. Z jego stylem stało się to samo,ubierał się na czarno, zazwyczaj były to rurki i zwykłe koszulki. Udał, że nie zauważył, że on się w niego wpatruje, poczuł dłoń na swoim udzie, która zbliżała się do jego krocza.
- Zostaw. - warknął i ją odepchnął.
- Nie masz ochoty na coś?
- Nie, to koniec Matt.
- Mam na imię Danny!
- A kogo to obchodzi, spieprzaj.

Louis wiedział, że postąpił źle, wiedział, że ciągle to robi. Ale chciał taki zostać. Nie chciał nauczyć się kochać.

Harry wiedział, że postąpił źle, ale on chciał się oddać, chciał się oddać osobie, którą kocha ze złudnymi myślami, że on też coś do niego czuje. Ale to go nauczyło, nauczyło go to bycia ostrożnym co do ludzi.

Jeżeli masz ochotę ocen je również na tt pod hasztagiem #ucmanials
Mania_L_S <- moje konto dla Was:)

Dodatek - HE

Oczywiście ja sierota tak zafascynowana tym, żeby dodać ten epilog zapomniałam dodać jednej części z nim (czyt. Dickiem) i przypomniałam sobie o tym kiedy kładłam się spać, więc macie krótki dodatek:) 

- Ty i Harry. Czy tylko ja nie mogę uwierzyć, że Tommo ma stały, prawdziwy związek? - zawołał, na co pare osób się zaśmiało.
- Zamknij się. - pacnął Nialla w głowę z uśmiechem.
- To po prostu dziwne. - westchnął - Już nie będzie kogoś nowego jak zawsze.
- Nie będzie przypominania imion. - dodał Li.
- I widzenia złamanych serc. - zakończył Zayn.
- Coś mi się wydaje, że szybko nawiąże z nim kontakt.
- Pezz, nawet się nie waż wykorzystywać mojego chłopaka do twoich zakupów!
- Jak żaden z was nie chce. - wyruszyła ramionami - A może on to polubi? Patrz na jego twarz! Od niego aż bije na kilometr "Perrie chce iść z tobą na zakupy". - powiedziała grubym głosem, na co oni wybuchli śmiechem. - Odczep się Malik. - dodała kiedy jej chłopak z chichotem objął ją w pasie.
- Hej Lou! - zawołał Harry.
- Hej. - szatyn szeroko się do niego uśmiechnął - Gdzie idziesz? - zapytał kiedy jego chłopak zamiast podejść do niego ominął go - Nie przywitasz się? - zrobił smutną minkę, a reszta jęknęła oprócz blondynki, która pisnęła z zachwytu.
- Mam w klasie nowego chłopaka i pani powiedziała, żebym go oprowadził.
- Nowy chłopak? - zmarszczył brwi - Dlaczego ty? - Harry wzruszył ramionami.
- Chyba tylko mi ufa.
- Hazz! - zagadała Pezz - Co dzisiaj robisz? 
- Um, nie wie-em? - jąkanie przy innych osobach dalej go nękało, ale Louis na to nie narzekał, polubiał to.
- Nawet o tym nie my...
- Masz ochotę wyskoczyć dzisiaj na zakupy? 
- Okey.
- Widzicie! 
- Perrie, on jest po prostu zbyt miły, żeby ci odmówić.
- Stul pysk krasnalu.
- Hej! Nie jestem krasnalem! - dziewczyna wywróciła oczami na blondyna i kontynuowała.
- Świetnie to dzisiaj o...
- Dzisiaj jest zajęty. - odezwał się Louis.
- Oh pieprzcie się! Pójdę z Jade. - założyła dłonie na klatkę i udała obrażoną, dopóki nie wybuchła śmiechem przez łaskoczącego ją Zayna.
- Muszę i-iść.
- Pójdę z tobą. - Louis wstał, złapał go za dłoń splatając ich palce i weszli do szkoły.
- Który to? 
- Um. - Styles chwile się rozglądał, aż dostrzegł wysoką sylwetkę, która opierała sję o ścianę. - Tam! - pociągnął za sobą szatyna, w połowie drogi wpadł na swoją matkę.
- Mamo? Co ty tu robisz? 
- Twoja siostra wpędzi mnie kiedyś do grobu! Słyszałeś, że jest zagrożona z matematyki, francuskiego i fizyki? W dodatku, oh witaj Harry. - kobieta uśmiechnęła się do niego.
- Dzień dobry. - odpowiedział miło - Lou, ja do niego pójdę, dojdziesz?
- Ta. - westchnął.
- Mam nadzieję, że ty nie masz takich problemów!
- Nie, mamo. - wywrócił oczyma.
- Wiesz gdzie ta gówniara może mieć teraz lekcje?
- A co ja jej opiekunka, sprawdź sobie na planie, wisi tam. - pokazał na ścianę, która znajdowała się za nim, zerknął na Stylesa. Stał z nim, a nieznajomy położył swoją dłoń na jego ramieniu. Louis zacisnął wargi.
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz?! Co się z wami dzieje! - z krzykiem odeszła, a Lou od razu do nich podszedł nie przejmując się nią.
- Jestem. - objął Harrego w pasie i przesunął bliżej siebie, tak, że ręka nowego chłopaka opadła.
- Louis to jest Nick, Nick to Louis. - przedstawił ich sobie.
- Chłopak Harrego.
- Oh? Jego znajomy?
- Tego imienia nawet nie muszę się starać zapamiętać. - powiedział wesoło, Harry zachichotał, Nick zmarszczył brwi.
- To jak idziemy go oprowadzić?