sobota, 10 października 2015

Część I

Wszedłem do stołówki szkolnej ciągnąć za sobą torbę. Leniwie  podszedłem do naszego stolika. Mówiąc naszego miałem na myśli mojego, Zayna, Nialla i Liama. Kiedy już dotarłem do swojego celu opadłem na krzesło. 

- Siema.

- Cześć. - odpowiedziałem. Rozejrzałem się po sali, jak zawsze jakieś trzy stoliki od nas siedział największy kujon w szkole.

- Lou?

- Mhm? - chłopcy spojrzeli po sobie, przewrócili oczami i parsknęli śmiechem. 

- Opowiadaj. - westchnął Liam.

- No bo. - wziąłem głęboki wdech - Matka przyłapała mnie dzisiaj w nocy jak wyprowadzałem od nas ee Maxa nie Mattego czy hm... mniejsza o to imię. - machnąłem dłonią - No i nie widziała go dzięki Bogu i uh ostatnimi czasami stałem się niezłą dziwką. - zaśmiałem się - I ona myśli, że kogoś mam. - jęknąłem i schowałem głowę w rękach, kładąc je na stole.

- I w czym problem? - spytał Zayn jedząc frytkę.

- W tym, że muszę jej go przedstawić. 

- Nie mogłeś zaprzeczyć? 

- Niall, zrobiłem to ale po dzisiejszej nocy nie miałem już wyboru, a raczej nie powiem jej, że sypiam z każdym. 

- To znajdź jakiegoś w szkole, powiedz jaka jest sytuacja i problem z głowy. 

- Liam, skarbie to na prawdę dobry pomysł ale zapomniałeś o jednym. - podniósł pytająco brew -  Ta szkoła to jedno wielkie skupisko punków, a raczej nie chcę wpędzić matki do grobu. A po za tym pamiętacie um jak on miał na imię? To... coś na T na pewno. 

- Tonny. - Niall przewrócił oczami.

-Tak właśnie! Jak byliśmy wtedy razem i przedstawiłem go mamie to nie była zadowolona. No więc ona chce grzecznego chłopczyka, który dobrze się uczy, bez piercingu i tatuaży. A w tej szkole nie ma kogoś takiego! W dodatku geja. - znowu opadłem na stół, usłyszałem śmiech Zayna.

- Jest. - powiedział dalej chichocząc.

- Nie śmiej się! To poważna sprawa Malik.

- On pasuje idealnie do tego. - usiadłem prosto i założyłem ręce na klatce.

- Mów. 

- Marcel. - wybuchł śmiechem, Liam zaczął się ktusić, przez to, że akurat pił gdy Zayn to powiedział, a Niall spadł z krzesła, turlając się po podłodze ze śmiechu. Banda debili. Spojrzenia całej stołówki padały na nas.

Trzy stoliki dalej.  Chudy i wysoki chłopak. Okulary, które były wielkie i kwadratowe jak dla dziadka,  a na środku były zaklejone taśmą? Serio nie może kupić sobie nowych i w miarę normalnych? Brązowe loczki, które były chyba jedyną normalną rzeczą w jego wyglądzie. No dobra nie jedyną licząc jego piękne zielone oczy. Co jak co ale takiego koloru to można tylko pozazdrościć. 

A teraz jego styl, najgorszy styl na świecie. Biała koszula zapięta pod samą szyję,  sweterek zapinany bez rękawów z dziwnymi wzorami, a jego kolor był tak piękny, że na sam jego widok nogi człowieka kierowały go do ubikacji na zwrócenie tego co wcześniej się jadło. Do tego idealnie zawiązany krawat (tego samego koloru co sweterek). 

Nie wspominając o jego spodniach i butach... Boże!  Ten koleś nie ma żadnego gustu! 

Spojrzałem na moich przyjaciół, którzy dalej chichotali.

- Prędzej zerżnę tą sukę od fizyki niż to zrobię. - Niall ponownie wybuchł śmiechem. 

- To jedyne rozwiązanie Lou.

- On jest przykładnym uczniem. Zero tatuaży i tak dalej. 

- W dodatku lizusem, który nie ma gustu, wiecznym prawiczkiem chyba nawet w życiu nie widział chuja drugiego faceta nie wspominając o swoim. - zakpiłem.

- I jest prawdopodobnie gejem więc nie będzie miał z tym żadnego problemu. 

- Nie ma mowy.

- Jak chcesz. - Zayn wzruszył ramionami. Zakryłem twarz dłońmi. - Marcel! - krzyknął na całą stołówkę. 

- Nie, nie, nie. - zacząłem powtarzać w kółko. Chłopak spojrzał na nas niepewnie. Zayn pokazał mu gestem dłoni, żeby do nas dołączył. - Nie! - powiedziałem głośno, a raczej krzyknąłem. Mulat dalej go zachęcał. Dziwak (tak ten z okularami ) zamknął jakaś grubą książkę, zabrał ze sobą termos i ruszył w naszą stronę. Jego kroki były duże i powolne. Spojrzałem na tą trójkę z nadzieją. - Nie zrobicie mi tego, prawda?

- Zamknij się. - Liam wywrócił oczami - Hej Marcel, usiądź koło Louisa. - zamknąłem oczy i w myślach zacząłem liczyć do 10 żeby się uspokoić. Chłopak usiadł koło mnie, a ja się odsunąłem.

- Tak? - zapytał. 

Jesteś wolny? - zapytał prosto z mostu Zayn.

- W sensie czy jestem singlem czy mam wolny czas? - zapytał speszony.

- A podobno należy do tych inteligentnych. - mruknąłem, a on się zarumienił i opuścił głowę. 

- Tommo zamknij się, chodziło o związek. - odezwał się Horan.

- T-tak. To znaczy tak jestem wolny.

- Dlaczego.-  jęknąłem.

- To dobrze. - wyszczerzył się Liam. 

- A o c-o chodzi?

- Potrafisz mówić bez jąkania się? - wtrąciłem się. 

- T-tak.

- Widzę. - prychnąłem.

- Louis, do cholery bądź milszy dla.. a właściwie to jakie jest twoje prawdziwe imię? 

- Harry. - odpowiedział po chwili. No tak, jakiś rok temu wyszedł teledysk jakiegoś tam zespołu i jeden typek w nim wyglądał w nim tak samo jak on teraz. W dodatku nazywał się w nim Marcel dlatego postanowiliśmy go tak nazywać* .

- Tak więc Harry, Lou ma do ciebie sprawę. 

- Nie mam.

- Boże Tommo!

- Tak Liam?

- Gdzie znajdziesz taką drugą osobę? 

- Hmm.. - udałem, że się zastanawiam - Już wiem! Nigdzie! Bo nigdzie nie ma takiego dziwaka jak on!

- Oh, um, ja to ja lepiej pójdę. - odezwał się i wyszedł szybkim krokiem ze stołówki. 

- Gratulacje. - powiedzieli i do końca przerwy nie odzywaliśmy się do siebie.
-------
* chodzi mi o teledysk Best Song Ever tylko, że inny zespół go wymyślił.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz